Swiatek poznała rywalkę w drugiej rundzie WTA w Seulu. Po niemal 5 godz. od pierwszej piłki

Iga Świątek już od kilku tygodni przebywa w Seulu, z racji “jedynki” w drabince w pierwszej rundzie miała wolny los. I swoją rywalkę powinna poznać już we wtorek, miało pierwotnie wyłonić ją starcie Lin Zhu z Soraną Cirsteą. Nie dość, że Chinka się wycofała, to mecz Rumunki z zastępującą Zhu Anastazją Zacharową i tak został odwołany. Udało się go, z opóźnieniem, rozpocząć w środę rano polskiego czasu, ale po kwadransie deszcz przegonił z kortu tenisistki. Wznowiono je po kilku godzinach – i wtedy Iga poznała swoją rywalkę.

Dla Igi Świątek turniej w Seulu jest pierwszym od zakończenia US Open. W Korei pojawiła się kilka dni temu, stąd ruszy już do Chin – na zmagania w Pekinie, później w Wuhanie. Po to, by odrabiać straty do Aryny Sabalenki, która w Korei grać nie zamierzała, a z Pekinu się wycofała.

Obie też miesiąc temu grały w półfinale WTA 250 w Cleveland. Wtedy wyżej notowana była Rosjanka, jedna i druga zaliczyły najlepszy występ w sezonie. Cirstea wygrała 6:1, 7:5, wróciła do pierwszej setki w rankingu. I teraz to ona nie musiała przebijać się przez kwalifikacje.

Mecz Cirstei z Zacharową zaplanowano jako pierwszy na korcie centralnym w Seulu, miał się rozpocząć o godz. 5 polskiego czasu, czyli 11 lokalnego w Seulu. Prognozy pogody były fatalne, do późnego popołudnia w stolicy Korei miało potężnie lać. Zawodniczki pojawiły się na obiekcie ponad półtorej godziny później, zaczęły spotkanie. I zeszły po niecałych 18 minutach, sędzia Marija Cicak pokazała, że mają iść do szatni. Znów lało, wtedy było 2:2.

Koreańczycy cały czas przesuwali godzinę wznowienia gier, modyfikowali plan na środę. Aż w końcu po godz. 10.45 kort był gotowy. Do ósmego gema obie pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe, przełom nastąpił przy stanie 4:3 dla Cirstei. Zacharowa do tej pory nieźle trafiała z kontry, choć to Rumunka cały czas była tą, która miała inicjatywę. Gdy jednak Rosjania przestała trafiać pierwszym podaniem, została zepchnięta do defensywy.

I z niej już nie wychodziła, została przełamana do zera. Za moment Cirstea dokończyła tę partię – po 39. minutach gry na korcie, ale 4,5 godz. od pierwszej piłki, wygrała 6:3.

A później miała już dużą przewagę. Przełamała rywalkę dość szybko, kluczowy był gem numer cztery. To wtedy Zacharowa mogła odrobić stratę, miała break pointa. I nagle Rumunka zaczęła “strzelać” asami. A jak nie asami, to Zacharowa i tak nie odgrywała returnów. Zrobiło się 3:1, później 4:1, wreszcie 5:1. I losy tego spotkania były rozstrzygnięte.

Cirstea znów pokonałą Zacharową, jak w Cleveland – tym razem 6:3, 6:1. I to ona zmierzy się z Igą w czwartek w drugiej rundzie. O ile pozwoli pogoda.

Bilans ich bezpośrednich starć do 5:0 dla Polki i 10-1 w setach. Przy czym Iga wygrała 10 ostatnich. W tym roku mierzyły się już w Cincinnati, Świątek triumfowała 6:4, 6:3.